W Hue wylądowaliśmy o 6 rano, szybko znaleźliśmy nocleg w Backpackers Hostel (5$ ze śniadaniem). Na wynajętych rowerach (40k vnd za dzien) pojechalismy do Zakazanego miasta, gdzie niegdyś mieszkali cesarzowie Wietnamu z całym dworem i rodziną (wstęp 300k vnd). Cały kompleks jest bardzo duży, nam zeszły jakieś 4h, by wszystko przejść i zobaczyć. Ale na prawdę warto. Szkoda tylko, że część zabudowań zostało zniszczonych w trakcie wojen.
Ten dzień spędziliśmy właśnie na zwiedzaniu różnych kaplic, grobowców cesarzy, pałaców, jeżdżąc rowerem po całym mieście. Uff... upał dał nam się we znaki. Na zakończenie dnia zajechaliśmy do parku Nam Giao Esplanade, gdzie niegdyś cesarzowie składali krwawe ofiary bogom, a teraz jest to park rekreacyjny. Warto.
Przyszło nam dziś do głowy, że Wietnamczycy to naprawdę bardzo pracowity naród. Widać to również podejściu do edukacji. Rano rodzice zawożą na skuterach dzieci ubrane w mundurki szkolne i odbierają je dopiero około godziny 17. Wtedy też robi się największy ruch na ulicach. Wielu Wietnamczyków uprawia sporty w czasie wolnym. Już o szóstej rano wiele osób biega czy uprawia thai chi. To samo wieczorem, w parkach jest mnóstwo ludzi aktywnie spędzających czas.