Ten dzień nie mial końca, jakby trwał wieczność. Dolecieliśmy o 6 rano, szybko udało nam się znaleźć taksówkę i dostać do naszego hostelu (Shwe Yo Vintage hostel). Koło 8 rano szliśmy juz przez miasto w kierunku kolonialnego centrum. Warto tu zajrzeć, choć większość postkolonialnych budynków jest w dość opłakanym stanie. Warto odpocząć w parku i pozwiedzać pagody. Mimo że w hostelu ostrzegano nas przed ludźmi, którzy „bezinteresownie” pomogą i pokażą miasto, nacięcieliśmy się na jednego, zwiedzając Sule Pagoda w samiutkim centrum miasta. Niedość że zapłaciliśmy po 4000 kyatów za wstęp, to za „przewodnika” dodatkowe 10000 (ok 6$). Ale wyciągnęliśmy wnioski i później nie daliśmy się podejść innym życzliwym studentom, mnichom, nauczycielom sierot, dziadkom - wszyscy akurat dziś mieli dzień wolny i chcieli go z nami spędzić. Na odchodne próbowali jeszcze nas podejść, opowiadając smutną historię i prosząc o datek na sieroty.
Po krótkim odpoczynku w hostelu, poszliśmy do głównej atrakcji miasta i całego Myanmaru - Shwedagon Pagoda - stupy calej ze złota, wysokiej na 105 metrów, otoczonej 64 mniejszymi pagodami, zwieńczonej 76-karatowym diamentem. Miejsce zrobiło na nas ogromne wrażenie. Warto przyjść na zachód słońca, przysiąść z boku, poobserwować ludzi, pokontemplować. A miejsce temu sprzyja. Wystarczy pozdrowić kogoś zwyczajnym „Mingelaba”, by ktoś odpowiedział tym samym pozdrowieniem i szerokim uśmiechem. O ile samo centrum nas bardzo zmęczyło, to to miejsce jest tym, czego szukaliśmy i czego oczekiwaliśmy od Myanmaru.
Po tym niekończącym się dniu, poszliśmy coś zjeść i potem zasnęliśmy snem sprawiedliwego w naszym miłym hosteliku.
—————————————
Taxi z lotniska do centrum - 10$ za dwie osoby (ale okazało się, że można dużo taniej)
Shwedagon pagoda - 10,000
Sule pagoda - 4,000
Obiad - 2,000
Piwo - 2,000 w knajpie
Myanmar tea - 500
Woda - 1l / 150 (w sklepie) - 500 (w hostelu)
Noc w hostelu - 21,000 /2os w 4-os dormitorium