Po walce z czasem na kotnisku w Doha, gdzie biegusiem musieliśmy dotrzeć do naszej bramki, dolecieliśmy do Bangkoku. Niestety nie opuszczamy kotniska, czekamy na kolejny samolot. Ale spotkała nas tu miła niespodzianka, po wyjściu z samolotu czekał na nas uśmiechnięty pan z numerem naszego lotu. Niczym grupę przedszkolaków odprowadził nas do kolejnej bramki. Aż chcieliśmy go uściskać. Stay tuned!